Znacie to uczucie, kiedy siadacie przed komputerem z zamiarem napisania posta, a w głowie macie echo większe niż w studni? No właśnie...
Dopadł mnie kolejny brak weny. Nie oznacza to, że brakuje mi pomysłów. Tych mam zatrzęsienie. Jednak przechodzę właśnie okres "wewnętrznego bleee" na myśl o jakimkolwiek działaniu twórczym. Co prawda robi się coś na szydełku, przegląda się cudze blogi i inne strony w poszukiwaniu inspiracji, ale żeby wziąć się np. za robienie kartek świątecznych, czy też urodzinowej kartki dla wujka, który świętował będzie pod koniec miesiąca, to to już nie bardzo. Zrzucam winę na pogodę, bo szaro i smutno na dworze. Ale po sobotnim wyjeździe mam nadzieję odzyskać chęci do pracy z papierem.
W tym beznadziejnym czasie udało mi się zrobić sweterek dla mojej córki. Cieszyłam się, gdy go robiłam, a ona z radością przymierzała go, gdy chciałam sprawdzić ile jeszcze rzędów muszę dorobić w rękawkach. Lecz gdy tylko skończyłam tego cudaczka, moje dziecko zaczęło się zachowywać co najmniej dziwnie. Na widok owego sweterka zachowuje się jak poparzona. Gdy raz, podstępem, udało mi się jej go założyć, to po chwili zdjęła go z jękiem niezadowolenia. Czyżby ją gryzła wełna? Ale przecież mięciutka jest! Ech... Wypiorę jutro, to może zmięknie i stanie się milszy dla jej delikatnego ciałka i zechce założyć go choć na chwilę.
Ów sweterek wygląda tak:
Obiecałam też, że jak uda mi się złapać moje dziecko w poprzednim, kwiatowym sweterku, to ją sfotografuję i też pokażę. A ponieważ mój zbój jest szybki jak perszing i trudno ją złapać w odpowiedniej pozie, a sama pozuje jak jej się podoba, to zdjęcie jest, jakie jest ;-)
Przodu, niestety, nie udało mi się wystarczająco dobrze sfotografować. Jest wiązany na dwa sznureczki (jeden już zdążył "się" zgubić) i o jeden rząd kwiatów krótszy. Całość wygląda trochę jak frak i idealnie pasuje charakterem do mojej złośnicy :-)
Na tapecie mam teraz jeszcze jedną robótkę szydełkową. Ma ktoś pomysł co to może być? Zaplanowałam sobie coś, co z tego wyjdzie, ale znając mój słomiany zapał, to w połowie mogę się zniechęcić. Jeśli jednak będziecie trzymać za mnie kciuki, to może uda mi się wykończyć tę robótkę według pierwotnego planu.
Wszystkie pokazane dziś robótki szydełkowałam bez wzorów, tzn. wzory układałam sobie w głowie, zdarzało się, że i w trakcie robótki. Natomiast ze wzoru korzystam haftując. Jestem w trakcie jednobarwnego haftu, nazwijmy to, kobiecej głowy w kapeluszu. Spodobał mi się pewien wzór, który wykorzystywała do swojego haftu
zainspirowana i poprosiłam ją o udostępnienie mi go. I już, już prawie zaczęłam go haftować, gdy przyjrzałam się dokładniej i dostrzegłam, że w tym wzorze są krzyżyki haftowane na pół kratki (nawet nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam). A ja tego nigdy w życiu nie robiłam i nie mam pojęcia jak się do tego zabrać. Mam jednak niezastąpioną Mamę, która szperając w sieci znalazła bardzo podobne w stylu wzory do krzyżyków, jednak bez takich utrudnień, jak te małe krzyżyki. I oto zabrałam się za haftowanie pierwszego z serii obrazków.
W miarę kontynuowania serii będę zamieszczała kolejne wzory. I oczywiście wykończone już obrazki :-)
I tak oto dobrnęłam do końca wypełniając echo w głowie planami na kolejne robótki.
Dobrej nocy :-)