Mogę się trochę pożalić na swoim blogu, prawda? No to się pożalę...
Jakieś 2 godziny temu wzięłam solidne leki przeciwbólowe, bo już naprawdę nie mogłam wytrzymać z bólu. I tylko dzięki temu jestem w stanie usiąść i coś napisać. Na nic więcej nie mam siły.
Mam 32 lata i pierwszą w swoim życiu ospę wietrzną. Moja córka przechodziła ją dwa tygodnie temu i właściwie, poza plamkami, a później strupkami, nic po niej nie było widać, że choruje. Ja za to cierpię strasznie. Słyszałam, że dorośli kiepsko sobie radzą z ospą, ale głównie słyszałam o potwornym świądzie, a mnie swędzi tylko czasami za to boli całe ciało non stop. Co więcej mam krosty również w ustach i przełyku, więc można sobie wyobrazić, jaka to przyjemność. O powiekach, na których i pod którymi są krostki nie wspomnę...
Ale żeby tego było mało, to moja męska połowa świata jest w szpitalu. W czwartek miał operację, a w piątek przenieśli go na oddział do innego lekarza, który ma się zająć doprowadzeniem mojego Szczęścia do stanu normalnej używalności. Bo mi cierpi chłopak ostatnio bardzo. W szczegóły nie będę się zagłębiać.
Żeby nie było, że tylko marudzę, to muszę podziękować Justynie, która przyjechała do nas zająć się moją córką, podczas, gdy ja sobie spokojnie będę chorować. Ciocia Justyna jest the best :-) A w niedzielę wraca kochana Babcia Ela, żeby zmienić ciocię Justynę. Nie zdążyła się nacieszyć domem, bo wróciła do Polski zaledwie tydzień temu. Kochane mam te kobiety.
A ja już zaczynam się pocić, i wraca ból twarzy (niestety twarz i w ogóle skóra głowy boli mnie najbardziej, bo na niej mam najwięcej krost). Pora iść znów zdychać. Ech...