Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

sobota, 23 czerwca 2012

Mecz

- Espania! - krzyknął tata oglądając mecz
- Jeszcze nie jest pora spania! - odkrzyknęła nasza córka :-)

Moja Siostra zaczęła prowadzić bloga, na którym pisze scenki z życia Małego Człowieka. Zastanawiam się, czy i ja nie powinnam nad czymś takim pomyśleć, bo nasza mała panienka coraz ciekawsze rzeczy opowiada.

Sweter i sukienka dla córki leżą i kwiczą. Robi się torebka :-)

środa, 20 czerwca 2012

Diagnoza

Od kilku ładnych dni męczy mnie katar, kaszel i to tak konkretnie. A moja mała pani doktor próbuje mnie wyleczyć na wszelkie możliwe znane jej sposoby. A sposoby i choroby zna najczęściej z bajek...
Córka: Mamo, zrób "aaa".
Ja: Aaa - a ona zagląda mi w usta.
C: Hmmm... Wszystko jasne... - i popukuje się palcem wskazującym po ustach, jak prawdziwa myślicielka. - Zrób "aaa".
J: Aaa.
C: Chyba złamałaś nogę.
Padłam. I usilnie próbowałam się nie śmiać, żeby nie speszyć mojej trzyletniej pani doktor :-)

sobota, 16 czerwca 2012

Baby cocoone + wyjaśnienie

Mój pierwszy i z pewnością nie ostatni. Na sprzedaż.
Dziś bez pisania, bo mam dziecko chore znowu i wisi mi na szyi, więc trudno mi się pisze.
Sweter się robi, sukienka dla córki leży i kwiczy.

18/06/2012
Małe wyjaśnienie dla niewiedzących. Baby cocoone to taki niewielkich rozmiarów kocyk, zszyty w taki sposób, by tworzyć kokon. Kocyk ten jest bardzo przydatny dla noworodków i niemowląt, które jeszcze nie opanowały ruchu kończyn. Takie maluszki wymachując łapkami i nóżkami mogą zrobić sobie krzywdę, a poza tym same siebie straszą. Kiedyś zawijało się dzieci w becikach, które pełniły dokładnie tę samą funkcję, co baby cocoone (niestety nie znam polskiej nazwy, stąd użycie nazwy angielskiej).
Mam nadzieję, że teraz jest już troszkę jaśniej dla niektórych ;-)

Przód swetra skończony, tył się zaczął. A sukienka się w kąt schowała. A kolejna sukienka się pcha na szydełko ;-) Chodzi mi też po głowie sukienka na mój własny ślub, choć prawdopodobnie skończy się jedynie na sukience dla mojej córki. Bo ja ździebko duża jestem i do jesieni, kiedy to ślub planowany, mało czasu zostało. A takie piękne suknie ślubne widziałam w necie! Dziewczyny, po prostu padłam na ich widok i jeszcze bardziej spać nie mogłam (bo spać nie mogę tak po prostu od jakiegoś czasu).

Wracam do drutów :-)

wtorek, 12 czerwca 2012

Roślinnie

Z powodu niezadowolenia z efektu uzyskanego przy pomocy szydełka porzuciłam to narzędzie i chwyciłam za druty. Do niedawna za nimi nie przepadałam, ale jakoś mi się ostatnio na nowo spodobały. Nie umiem na nich za wiele, ale tyle, co potrafię, póki co, wystarcza. A ponieważ czasu mam niewiele na swoje dłubanki, a i tempem nie grzeszę w drutowaniu, to zanim pokażę efekty moich dziergadełek, trochę czasu minie.
A żeby Joasia miała gdzie wpisywać kolejne komentarze, a nie tylko pod jednym postem i żeby tak całkiem od blogowania nie odwyknąć, pokażę Wam moje roślinki, z których jestem dumna :D
Przedstawiam Wam mój... szczypiorek.
Kupiłam go jako normalny szczypior w doniczce. Na kanapki, do surówek, itp. Ale było go tyle, nadal jest, że nie jesteśmy w stanie go "przerobić". Za to dbam o niego, bo pięknie wygląda w swojej sklepowej, marnej doniczce. Odwdzięczył mi się więc pięknym kwiatem. Kolejne pączki też się już zawiązały i tylko czekam, aż będę miała w doniczce bukiet kwitnącego fioletem szczypiorku.
A to jest Pan Kaktus mojego Dużego Chłopca. Właściwie teraz już mój, bo DC zupełnie nie przejmuje się roślinnością naszego domu. 
Pan Kaktus kwitnie nieustannie od 3 lat. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co dzieje się z tymi kwiatkami, które przekwitną, bo nigdy nie widziałam, by opadały. Chyba po prostu usychają, a z nich tworzy się kolejne piętro kolców. Pan Kaktus, gdy przyjechałam do DC miał jakieś 5-7cm wzrostu. I nie miał żadnych kwiatków. Co więcej, nie rokował żadnych nadziei na jakiekolwiek kwiatki. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że takie cuda będzie kiedyś na głowie rodził :-) Teraz Pan Kaktus ma około 30cm wzrostu i nadal rośnie. Martwi mnie tylko, że rośnie nie tylko wzwyż, ale i wszerz. Obecnie mieszka w donicy z wiadra po farbie, którą pokazywałam kilka postów temu. Ale boję się, że jak tak dalej pójdzie, to trzeba mu będzie jakąś studnię za doniczkę zrobić i odpowiednią ilość (na długość) zakopać, żeby nie tracił równowagi. Już zanim go przesadziłam, podtrzymywany był przez stelaż, bo jego obwód przy ziemi jest znacząco mniejszy od tego pod niebem.
A teraz specjalnie dla Joasi - bratki.
Owe bratki posiałam kilka miesięcy temu (nie pamiętam ile) w zwykłej, malutkiej doniczce. I teraz pytanie... Czy bratki są jednoroczne? Bo nie mam pojęcia, czy zostawić je, jak przekwitną, czy raczej będę się musiała ich pozbyć. Wprawne oko może zauważyć, że dokoła rozkwitniętego kwiatka, jakiś mały pajączek utkał sobie sieć :-) Dla ślepotków specjalnie zbliżenie :-)
A na koniec pochwalę się moim pomidorkiem.

Co roku wysiewam i hoduję w donicach na oknie pomidory (nie mam ani ogródka, ani nawet balkonu, niestety, by to robić tam). W tym roku jednak, nie wiem dlaczego, pousychały mi krzaczki, a pomidorków mam naprawdę niewiele. Kilka maciupkich już zjedliśmy, jeszcze kilka jest na krzaczkach, ale ten jest z nich wszystkich największy w tym roku. Ma mniej więcej 6-7 cm wysokości. Może jeszcze urośnie, bo nadal jest zielony i nie wygląda jeszcze na takiego, który chciałby już się rumienić. Tego pomidorka mi córka nie urwie z krzaczka. Poprzednich kilka dostało się w jej łapki. A gdy spytałam dlaczego je zerwała, odpowiedziała, że zielone są NAJ-PYSZ-NIEJ-SZE! I w dodatku mają jej ulubiony kolor. Zaznaczyć trzeba, że ulubiony kolor mojej córki to każdy, na który akurat patrzy :-) 
Na dzisiaj to tyle. Chciałam tylko jeszcze powiedzieć, że mam w planach robótkę w technice, w której jeszcze nic nie robiłam. Jak tylko uporam się z bajzlem w domu (nie miała baba kłopotu - kupiła sobie duuużą szafę) i swetrem, to się za to wezmę. A póki co...
Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze i za to, że ciągle tu zaglądacie, mimo iż ja rzadko tu bywam :-)
Pozdrawiam!

niedziela, 3 czerwca 2012

Kilka kartek i krzyżyki

Zacznę od kartek, bo to zaległość. 
Jedna z kartek, które zrobiłam już jakiś czas temu, jest już u adresatki życzeń w nią wpisanych.
Pozostałe pojechały dzisiaj w paczce do moich Rodziców i Rodziców mojego Mężczyzny i powinny dotrzeć w połowie przyszłego tygodnia. Ja jednak postanowiłam je pokazać.
Która jest dla kogo - póki co - niech się domyślają ;-)
W ciągu kilku ostatnich dni udało mi się również wyhaftować "Home sweet home" dla moich przyjaciół, którzy właśnie wprowadzili się do swojego pierwszego własnego domu. Jeszcze nieoprawione, bo Madzia woli sama wybrać sobie ramkę, która będzie pasowała do jej domu :-)
Jeśli sobie nowi właściciele domu i haftu zażyczą, to dorobię jeszcze ramkę haftowaną. Ale to wszystko zależy od ich gustu.

I troszkę zmieniając temat... Czy Wam też się zdarzają bzdurne, spamowe komentarze w dużych ilościach pod jednym i tym samym postem? Mnie zaczyna to irytować i się zastanawiam, czy tego postu nie ukryć albo usunąć, jeśli nie będzie możliwości ukrycia.

Podczytujących mnie czasem serdecznie pozdrawiam.