Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

sobota, 22 stycznia 2011

Dzień Dziadka

Kompletny brak weny... A jeszcze trzeba się odprawić, spakować, żeby jutro nie latać i nie szukać czegoś, co się chce się wziąć, a gdzieś się zawieruszyło. 
Ale dla Dziadka "Lwa" zdołałam się przemóc i w imieniu córci mojej, a wnuczki Jego, składam życzenia jak najdłuższego dziadkowania :-) w zdrowiu i radości. I róbcie to Wasze "wraaaa" jak najdłużej :-) A kartka też jest, a jakże. Doręczymy w niedzielę wieczorem.

piątek, 21 stycznia 2011

Dzień Babci

Nie ma to, jak siąść do kompa o 2.30 w nocy tylko po to, by się pochwalić, co się zrobiło...
Zaczął się nam Dzień Babci. Kartek dla Babć miałam pod dostatkiem. Ale kilka dni temu naszło mnie na zrobienie czegoś zupełnie nowego. Postanowiłam, że tę kartkę zrobię dla babci szczególnej, bo dla babci mojej córki. Panna Maria jest jeszcze zbyt mała, by zrobić własnoręcznie kartkę, choć próba już kiedyś była ;-) Tak więc w jej imieniu, Mamo, ta kartka jest dla Ciebie...


I troszkę detali...

Kartka zapakowana jest w pudełko, które do niej zrobiłam.  




 Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Nie tylko kartkę dla Babci Eli dziś robiłam. Wykorzystując drzemkę mojego maleństwa pobawiłam się w (nazwijmy to) decoupage. A ponieważ nie mam pojęcia, jak się to tak naprawdę robi, to zrobiłam po swojemu, używając kleju do drewna do przyklejenia serwetki i lakieru do paznokci, oczywiście bezbarwnego, do utrwalenia "dzieła". Żeby uzupełnić ramkę, którą ozdobiłam i która bardzo mi się spodobała po tym ozdabianiu, wstawiłam w nią papier do robienia kartek z motywem kwiatowym, do którego dodałam jedynie stemplowanego motyla. A wygląda to tak:

bez lampy

 z lampą, już na swoim miejscu :-)

Ramka była dokładnie taka sama, jak te, w które oprawiłam obrazki pokazane kilka postów wcześniej.

wtorek, 18 stycznia 2011

A miałam już nic nie robić...

Bo uznałam, że jeśli zacznę przed wyjazdem, to po powrocie nie będzie mi się chciało już najprawdopodobniej tego kończyć. No, ale nie wytrzymałam... Zaczęłam robić bluzeczkę szydełkową na lato (zanim spodobał mi się jakiś wzór, prułam robótkę kilka razy). Ale to wczoraj. A dziś, w międzyczasie, wpadły mi w ręce kolorowe motki muliny, które wykorzystałam tak:

Już od dawna chciałam zrobić sobie coś w tym stylu, ale jakoś nie miałam natchnienia. A dziś w trakcie walki z szydełkową bluzeczką mnie naszło. 
Jeszcze tylko kilka dni i będę w Polsce. Mam nadzieję, że rodzinka mi wyzdrowieje, bo i u Siostry dziecko chore i Mamie się zachorzało... Bidaki moje chorowite.
No nic... Wracam do szydełka.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Jakoś takoś nijakoś...

Deszcz pada, buro i ponuro. Aż się człowiekowi nijak robi. 
Zrobiłam wczoraj trzy obrazki. Dwa do wydania, jeden dla mnie. Najchętniej wszystkie trzy zostawiłabym u siebie, bo całkiem ładnie prezentują się na telewizorze, ale postanowiłam zrobić je dla Dziadków mojej Córci, więc do nich pójdą. Mamo, możesz zgadywać, który obrazek jest dla Was ;-)
Zdjęcia, oczywiście, kiepskie. Dzienne światło jest do bani, bez lampy nie da rady zrobić fotek, a z lampą... Sami zobaczcie:







Nie widać dobrze kolorów, na środkowym obrazku nie widać prawie wcale srebrnego tła... Ech, jakoś takoś nijakoś.
No i chętnych na moją rozdawankę nie ma. Ale czego mogłam się spodziewać, skoro tak niewiele Was tu zagląda, a i ja dzieł sztuki nie tworzę :-)
Dolinką dzisiaj płynę, dolinką...

Ps. Zapomniałam dodać, że sobie usunęłam przez przypadek szablon z bloga i nie pamiętam, skąd go wzięłam wcześniej. Delikatnie mówiąc: zdenerwowałam się ździebko.

sobota, 15 stycznia 2011

Kolejne etui i... rozdawanka

Naszło mnie na rozdawankę. Zrobiłam kolejne etui na telefon i uznałam, że skoro mam już jedno, to drugie mogę oddać. Może komuś się przyda. A do etui dodam naszyjnik z tego samego materiału, który pokazałam w poprzednim poście. Z czasem może dodam coś jeszcze, ale to będzie raczej niespodzianka. A powód? Jest kilka. Jednym z nich jest mój wyjazd do Polski na kilka dni, z którego bardzo się cieszę.
Zasady rozdawanki są proste. Wystarczy zamieścić pod tym postem komentarz, że ma się chęć na otrzymanie prezentu. I tyle. Nie musisz mnie obserwować, nie musisz zamieszczać informacji o rozdawance na swoim blogu, choć przyznam, że w obu przypadkach byłoby mi miło. 



Losowanie odbędzie się dopiero po moim powrocie z Polski, czyli 5 lutego.

A tak dokładniej wygląda etui:

 Guziczek - zapięcie.

 Widok z przodu.

 Widok z tyłu.

I otwarte etui z lekko wysuniętym telefonem, który, niestety, nie jest częścią rozdawanki.

Wena i poprzedzające ją losowe wypadki

Tak, jak pisałam poprzednio, udałam się do miasta po mulinę. A żeby sobie dodać jakiś cel, poza samym muliny zakupem, postanowiłam udać się na drugi koniec miasta (godzinę jazdy w jedną stronę) do nowo otwartego marketu, którego byłam ciekawa. Podobno największy w całej Anglii, a wydawał mi się mniejszy niż niejeden polski hipermarket. Mniejsza jednak o ten szczegół...
Znalazłam w owym markecie akurat taką ramkę, jaka pasowałaby do mojego obrazka. Była ostatnia na półce sztuką, więc tym bardziej się ucieszyłam, że na nią trafiłam. Po dokonaniu zakupów i zapłaceniu za nie udałam się uszczęśliwiona do autobusu. Deszcz lał jak z cebra, ale nic to. Gdy już wsiadłam do autobusu, a ten ruszył, a właściwie był już na kolejnym przystanku, zdałam sobie sprawę, że nie przypominam sobie, bym pakowała ową wyszukaną ramkę gdziekolwiek. Zaczęłam przeglądać zakupy, na ile się dało to wykonać, bo dosyć sporo mi się ich zrobiło. No i pech. Ramki nie było. Zostawiłam ją przy kasie... Trochę się zdenerwowałam, bo nie miałam już ochoty wracać obładowana do sklepu. I tak pewnie ramki już bym nie odzyskała. Trudno, widocznie nie taka miała być.
Wysiadłam w mieście w celu podejścia do "mojego" sklepu z muliną. Okazało się, że owa pasmanteria zrezygnowała ze sprzedaży muliny zupełnie i nie ma ani jednego motka! Jedynym znanym mi jeszcze sklepem z możliwym zaopatrzeniem w mulinkę był sklep po drugiej stronie centrum, w odległości jakichś 20 minut marszu. Zmoknięta, lekko podłamana postanowiłam - nie poddam się! Pchając wózek z zaczynającą marudzić córką, głodna i zmęczona szłam w deszczu przez miasto. I trafiłam do raju...
Dwupiętrowy sklep ze wszystkim, czego tylko artystyczna dusza potrzebuje, począwszy od tkanin każdego rodzaju, poprzez tasiemki, koronki, koraliki, farby, wełnę, mulinę, stemple, akcesoria do cardmakingu, itd. Oczy zrobiły mi się jak pięciozłotówki, a na policzkach wyskoczył rumieniec. Pierwszy raz byłam na piętrze tego sklepu, gdzie znalazłam wszystko do haftu krzyżykowego i do robienia kartek. Oraz coś jeszcze :-)
Zainteresowały mnie motki z czymś ciekawym, które były na wyprzedaży. Znalazłam tam też kółeczka do szydełkowania, na które miałam chętkę od jakiegoś już czasu. A żeby wynagrodzić mi utraconą na krótko zdobytą ramkę, los podrzucił mi pod nos zestawy do filcowania igłą! Również z wyprzedaży. Normalna cena zestawu to ponad 14 funtów, a ja zapłaciłam za niego aż 2 funty!!! Mulinę, oczywiście kupiłam (miałam do wyboru 4 firmy :D ).
Wszystko to wpłynęło na moje wczorajsze ukończenie obrazka i dzisiejsze cudaczki.
Zacznę od cudaczków... Pierwszy to moja premiera w szydełkowej biżuterii. Skorzystałam z kółeczek i wyprzedażowych motków czegoś, co trudno nazwać wełną, a tym bardziej kordonkiem. To raczej tasiemka w dwóch kolorach.
Jak na pierwszy raz, całkiem niezłe, uważam.
Ale z drugiego cudaczka jestem dumna jak nie wiem co! To to, co zrobiłam z wełny do filcowania. Jeszcze mi jej trochę zostało, więc myślę, że cudaczki jakieś jeszcze powstaną.

 Moje cudaczkowe etui na telefon.

I kwiatek w zbliżeniu - zrobiony jako pierwszy. Etui jest puchate i milutkie w dotyku, takie, jakie chciałam :-)

A teraz obiecane zdjęcie ukończonego obrazka. Z powodów wyżej wymienionych jeszcze nieoprawiony.



Podoba się? No to popatrzcie, jak wyglądałby ten obrazek, gdybym sztywno trzymała się wzoru i użytych w oryginale kolorów.

Który ładniejszy? ;P

środa, 12 stycznia 2011

Klops

W zamyśle miała być torebka. Oryginalna, jedyna taka na świecie. I się robiła jakiś czas. Igiełka latała, aż furczało, do czasu miesięcznego wyjazdu wakacyjnego. Po powrocie nie miałam już ochoty zabierać się za coś, co straciło dla mnie jakoś sens. Uznałam jednak, że głupio tak zostawiać zrobiony w ponad połowie obrazek. I jakikolwiek by nie był, coś się z niego zrobi. Może niekoniecznie już torebkę (bo mi się przez pół roku niespełna na świat spojrzenie zmieniło), ale coś w miarę użytecznego.
Z ilością błędów niezliczoną, z kolorami zupełnie odbiegającymi od oryginalnego wzoru, powstało coś, co mnie się nawet całkiem podoba. Ale sobie wymyśliłam, że owo coś będzie się lepiej prezentować na ciemnym tle niż pozostawione tak bez tła... Wzięłam więc czarną mulinkę i wypełniać tło zaczęłam. I się mulina, paskuda, skończyła. No wiedziałam, że mi jej zabraknie, ale miałam nadzieję na jakieś cudowne rozmnożenie, albo może przyokazyjne dokupienie podczas wizyty w mieście. Nie stało się. Jadę więc jutro z konieczności do miasta w celu zakupienia muliny. 
Nie lubię takich jednocelowych wyjazdów do miasta, bo to cała wyprawa jest. Dziecko trzeba ubrać, wyszykować, na wszelki wypadek ciuchy i pieluchy na zmianę zabrać, jakieś jedzenie na drogę dla malucha... No i siebie też trzeba jakoś oddresować. Jakoś nie mogę się nauczyć by biegać po High Street w "luźnych" ciuchach, mimo, iż naprawdę nie wyglądałabym w tłumie tam goszczącym dziwnie ani oryginalnie. No i wózek, z którym jeszcze się rzadko rozstaję, gdy sama z pociechą wybieram się dalej niż na spacer. Raz się wybrałam bez wózka i to akurat na wyprzedaże. Horror, to mało powiedziane. Moje dziecko uznało, że zabawnie jest uciekać mamie pomiędzy stojakami z ciuchami w Marks&Spencer, gdy mama zaopatrzona w siatkę na kółkach (taka na stelażu na zakupy, w Polsce jeszcze dosyć mało popularna, w UK robi furorę - i słusznie, bo dźwigać nie trzeba) i jakieś łachy upolowane próbuje się przedostać między tymi wieszakami. Tak sobie myślę, że chyba rzeczywiście mogłam zabawnie wyglądać dla mojego dziecka... No nic. Błędu nie powtórzę i na zakupy z wózkiem będę jeździć póki się da.
A wracając do mojego obrazka, z założenia będącego przodem torebki, to ja się Wam pochwalę tym nieskończonym. Bo jak się tak zastanowię, to możliwe jest, że nie zmobilizuję się do wyjazdu do miasta i znów obrazek zostanie porzucony na pół roku. A tak, skoro już Wam pokażę, to głupio będzie nie dokończyć i nie pokazać już skończonego w ramce (bo zdecydowałam, że przód torebki w ramkę oprawię, a tyłu nie będzie wcale, O!), prawda?
No to patrzcie...
Jak zwykle kolory zupełnie nieodzwierciedlone na zdjęciu, ale cóż... Cecha zdjęć robionych nocą przez niskiej klasy aparat.
No to idę spać, bo trzeba wstać rano i jechać po tę mulinę paskudną...

piątek, 7 stycznia 2011

Kartki stemplowane

To już chyba tradycja, że kartki robię nocami. Dziś bawiłam się stemplami, które na dosyć długi czas porzuciłam dla innych technik.






czwartek, 6 stycznia 2011

Książkowo

Zacznę od podziękowań. Dziś dotarła do mnie kolejna kartka urodzinowa. Tym razem od Justyny

 


Pozwoliłam sobie zamieścić zdjęcie tej kartki zrobione przez Justynę. Mam nadzieję, że mi to wybaczy. A karteczka jest śliczna.

Zajrzałam na Jej bloga, żeby podziękować za życzenia i znalazłam ciekawe "coś".


100 książek, które trzeba przeczytać - wg BBC

 Bezczelnie zgapiam całą listę i osobiście uzupełniam dodając jeden mały punkcik na koniec :-)

1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen
2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien
3. Jane Eyre – Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
5. Zabić drozda – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte
8. Rok 1984 – George Orwell
9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens
11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy
13. Paragraf 22 – Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier
16. Hobbit – JRR Tolkien
17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – F Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Leo Tolstoy
25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fyodor Dostoyevskya
28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame
31. Anna Karenina – Leo Tolstoy
32. David Copperfield – Charles Dickens

33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis
37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini
38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne
41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown (nie udało mi się przeczytać całości - pożyczoną książkę musiałam oddać)
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez
44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood
49. Władca much – William Golding
50. Pokuta – Ian McEwan
51. Życie Pi – Yann Martel
52. Diuna – Frank Herbert

53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen
55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck
62. Lolita – Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas
66. W drodze – Jack Kerouac
67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdie
70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens

72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson
75. Ulisses – James Joyce
76. Szklany kosz – Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray
80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary – Gustave Flaubert
86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom
89.
Przygody Scherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle
90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad
92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas
98. Hamlet – William Shakespeare
99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo


Instrukcja obsługi:
1. Pogrub te tytuły, które przeczytałeś/-łaś.
2. Użyj kursywy przy tych, które masz zamiar przeczytać.
3. Wykreśl te tytuły, których nie masz zamiaru czytać, albo byłaś/-łeś zmuszona/-y przeczytać za czasów szkolnych i je znienawidziłaś/-łeś.
4. Umieść to na blogu.
5. Ja dodaję jeszcze jeden punkt: nie zmieniaj czcionki tytułów, których po prostu nie znasz, więc nie wiesz, czy kiedyś przeczytasz, czy nie.

Jeśli ktoś z Was pokusi się o uzupełnienie tej listy, to bardzo proszę o pozostawienie takiej informacji w komentarzu, bo jestem ogromnie ciekawa, kto co czyta :-)
Miłego wieczoru.

Ps. Igła w kończonym obrazku lata! :D

wtorek, 4 stycznia 2011

Stworzone przez Marię

Moja Córcia, widząc, że mama coś klei, wycina i dopasowuje różne elementy do kartek, sama chciała coś takiego stworzyć. No i powstało to:



Arcydzieło mojej 22-miesięcznej Marii. Prawda, że cudne? :-)

Dostałam dzisiaj pierwszą urodzinową kartkę wysłaną pocztą. Urodziny miałam 20-go grudnia zeszłego roku, ale, więc ponad 2 tygodnie temu, ale i tak ucieszyłam się bardzo, że choć jedna osoba, która poprosiła mnie o adres do wysłania życzeń (banerek jako pierwszy jest na bocznej szpalcie), zrobiła to. Dziękuję Ci bardzo, Moniko, za życzenia.
Monika jest pomysłodawczynią całej akcji wysyłania życzeń osobom, które nie dostają ich zbyt wiele lub po prostu lubią otrzymywać kartki z życzeniami. Życzeniowysyłanie trwa cały rok, a zasady można poznać klikając na baner, albo tutaj. To naprawdę przyjemne, gdy dostaje się tradycyjną pocztą życzenia. Mnie sprawiło też przyjemność wysłanie kartek do kilku dziewczyn (jedna z nich dostała je na pewno, a reszta nie dała znać, ale mam nadzieję, że poczta jednak się spisała na plus). Wkrótce znów będę rozsyłać życzenia :-)

Miłego popołudnia.