Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

czwartek, 31 stycznia 2013

Gnom :-)

Jako, że dla Rudzika coś powstało, to i Dziadek nie może zostać bez podarunku. A że Dziadek nam trochę przypomina św. Mikołaja, ew. krasnoludka, szukałam wzoru, który będzie nam do Niego pasował. Tak oto powstało to:
W planach następne małe hafty :-)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rudzik

Zaczęłam go haftować jeszcze w listopadzie chyba. Została mi wtedy do ukończenia jedynie gałązka i backstitche. A ponieważ od tamtego czasu życie mi się przewracało do góry nogami, głównie za sprawą przeprowadzki, chorób wszelakich i innych okoliczności przyrody, to rudzik sobie leżał i cierpliwie czekał na ukończenie. Do wczoraj, kiedy to wzięłam się solidnie w garść i posadziłam biedaka na gałązce. A gdy skończyłam, to aż mi się zachciało haftować kolejny obrazek. Może wkrótce poszukam jakiegoś miłego, małego wzoru i znajdę chwilę na stawianie krzyżyków.
Ptaszek ten po angielsku nazywa się Robin. Nie mogliśmy sobie z moim męskim połówkiem przypomnieć jego polskiej nazwy. Sprawdziłam więc dziś w słowniku i mówię do mojego Szczęścia, że ptaszek ów zwie się rudzik. "Ooo, jak twoja Mama" - rzekł na to. Tak więc ptaszek, z oczywistych powodów, ma nową właścicielkę i w najbliższej przyszłości do Niej poleci :-)
A oto Rudzik...

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Jestem

Mimo, iż pewnie, poza kochaną Joasią i moją rodziną, nikt za moimi postami nie tęskni będę tu czasem pisać i pokazywać, co tworzę.
Choroba goni chorobę w moim domu. Jak nie przeziębienie, to coś poważniejszego na łeb spadnie. Nowy rok zaczął mi się paskudnie i mimo lekkiej obecnie stabilizacji, nadal nie jest wesoło.

Za to rodzina mi się powiększa. Nie, nie jestem w ciąży i pewnie już nie będę, a szkoda. Za to moja Siostra, siostra mojego Mężczyzny i jego Bratowa są w ciąży. Trzy ciocie mojej córki będą miały małe dzidziulki, jak to mówi moje dziecko. I wciąż się dopytuje: a ty też masz w brzuszku dzidziulka jak ciocia? No nie mam...
A dla dzidziulków trzeba coś przygotować na powitanie. Ponieważ dwa mają pojawić się na świecie w kwietniu, a kolejny w wakacje, to czasu aż tak wiele nie ma, jak by się chciało. Bo poza planami prezentowymi mam też plany na robótki, które mają zostać u mnie w domu ;-)
Postanowiłam dla każdego z maluchów zrobić po kocyku. A jak zostanie czas, to jeszcze coś przygotuję. Póki co skończyłam jeden kocyk. Mięciutki, milusi w dotyku i w radosnym kolorze, który odbiega nieco od standardów noworodkowych.
Kocyk jest kwadratowy, rozmiarem pasujący idealnie do wózka i zakończony milusimi frędzelkami. Wiem, że pokazuję go zbyt wcześnie, ale leży już trochę u mnie i pewnie niedługo pojedzie do Mamy planowanego na kwiecień dzidziusia. Oby się spodobał...
Teraz robi się kolejny kocyk, który jest kompletnie inny od wyżej pokazanego. Mam nadzieję, że wyjdzie równie ładny, tzn. że będzie mi się podobał tak, jak podoba się ten zielony :-)

W najbliższych dniach pewna bliska mi osoba obchodzi swoje święto. Z tej okazji, jak zwykle, kartka.
Już bardzo dawno nie robiłam kartek, więc powoli odwykam od tego typu prac. Lubię robić kartki, jednak okazji jest zbyt mało, by je tworzyć, a do szuflady nie lubię. Szkoda.

Post wieńczę prezentem, który powinien być przeze mnie pokazany miesiąc temu mniej więcej, kiedy go dostałam. Joasia zrobiła niespodziankę pod choinkę mnie i mojej córce. Obie byłyśmy zachwycone zawartością przesyłki.
Klementynka na zdjęciu znalazła się przypadkowo ;-) Była jeszcze jedna śnieżynka, ale zanim zdążyłam ją sfotografować z resztą cudowności, to już zawisła z moimi śnieżynkami, zdobiąc kuchenne okno :-) Joasiu, dziękowałam Ci już za paczuszkę i dziękuję raz jeszcze. Zawsze sprawiasz mi dużo radości.

Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze o mnie pamiętają i czasem zaglądają.
Pozdrawiam.