Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

piątek, 9 grudnia 2011

Coś nowego

Temperatura wcale nie chce u mnie spaść poniżej 39'C ostatnio. Męczę się przeokrutnie kaszląc, a właściwie próbując kaszleć, bo nie mam już na porządne kasłanie sił. Jak tylko położę się lub usiądę opierając głowę o tył fotela, natychmiast zaczyna łaskotać mnie w gardle, co znów powoduje atak kaszlu. Nie śpię więc normalnie. Jak uda mi się zasnąć na pół godziny, to budzi mnie powtórka z rozrywki, po której mięśnie całego ciała bolą mnie wstrząsane kaszlem. Próbuję więc znaleźć sobie zajęcie, robić coś, co nie dość, że utrzyma mnie w pionie, to na dodatek tak zajmie moją uwagę, że łaskotanie w gardle rejestruję z opóźnieniem. Co więcej, musi to być czynność nie wymagająca ode mnie zbyt wielkiej koncentracji, bo z tą u mnie kiepściutko aktualnie.
Poprzedni wieczór i noc spędziłam szyjąc ręcznie (!). Skończyły mi się płatki listków, z powodu czego bardzo cierpię. Tym bardziej, że naprawdę nie mogę znaleźć w sieci nigdzie sklepu w UK, który ma w sprzedaży takie listki. Jak już są, to zupełnie nie takie, jakich szukam. Poprzednio zrobiłam sobie zapas na targach w Londynie i nie pomyślałam, by wziąć jakieś namiary na firmę, od której kupowałam. A szukając sobie tych liści napotykam się co i rusz na piękne kwiaty (głównie Prima i Petaloo), które chętnie wykorzystywałabym w moich pracach, gdyby nie drobny fakt, jakim jest niezbyt drobna ich cena. Mam sporo tasiemek i wstążeczek, organzy i innych koralików, postanowiłam więc spróbować uszyć sobie, póki co na próbę, kilka różnych kwiatków patrząc jedynie na zdjęcie jednego z zestawów Petaloo, które bardzo mi się podobają.
Zobaczymy, do czego je wykorzystam. Jeśli spodoba mi się praca z takimi kwiatkami, to pewnie uszyję ich sobie więcej.
A dziś? Dziś postanowiłam coś skręcić. Czuję się nieco lepiej niż wczoraj, choć nadal zdycham jak zdechły zdechlak.
Jakiś czas temu dostałam od mojej Mamy, która w moim mniemaniu jest mistrzynią w kręceniu, a przynajmniej najlepiej kręcącą ze znanych mi osób, zestaw do kręcenia. Papieru :-) Leżał sobie, leżał i czekał na lepsze czasy. Czas właśnie nadszedł. Nie miałam sił szukać żadnych wzorów, żadnych instrukcji, a podstawowe kręciołki wydawało mi się, że nie trudno zrobić i moja wyobraźnia sobie poradzi bez pomocy i nauki. No i dałam radę. Dumna jestem z siebie jak nie wiem co. Aż tej okropnej gorączki nie czuję z radochy, jaką mi dał efekt mojej wieczornej pracy (zajęło mi to około 3 godzin od początku do końca - łącznie z ramką). Inne dolegliwości nie poddały się mojej euforii i nadal męczą.
Wiecie jaka to frajda ukręcić sobie coś takiego? Korzystałam z pasków od Mamy i gratisów do jednego z brytyjskich czasopism (zabijcie mnie, nie pamiętam które dawało zestaw do quillingu, a nie chce mi się szukać). A przepis na ramkę mam stąd. Obrazek wisi już sobie dumnie na mojej obdrapanej ścianie. 
Jeszcze tylko troszkę i z pomocą kochanych Rodziców (szczególnie Taty) pomaluję tę paskudną ścianę. A może nie trzeba będzie, bo dostanę mieszkanie? ;-) Trzymajcie kciuki!

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ten ukręcony obrazek o niebo lepiej wygląda na żywo. O!

Ewa pisze...

Kwiatuchy świtne, obrazek bomba, a dla Ciebie zdrowia! no i trzymam kciuki ;)

M(aniek) pisze...

piekne tworki :D super super!
zdrówka ;)

eniutek pisze...

Ładniutkie kwiatuszki i super obrazek.
Ja też życzę dużo zdrówka :)

Elżbieta pisze...

No wszystkiego bym się spodziewała, ale tego, że zaczniesz quillingować, szczerze mówiąc, nie wierzyłam. Córcia - super! Jestem z Ciebie dumna, jak nie wiem, co!

Madzia pisze...

Madziu, pięknie to zrobiłaś!
Przykro mi jednak, że ciąle się źle czujesz!!! Ale mimo tego chciało Ci się dłubać. szacun :*

M.