Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

niedziela, 11 września 2011

Kiepski dzień i siatka na siatki

Nie mogę powiedzieć, żeby cały mój dzień był do kitu, ale popołudnie dało mi się ostro we znaki. A właściwie nie popołudnie, tylko moja córka. Najpierw wlazła na stolik (choć wie, że na stoły włazić nie wolno) i z niego spadła powodując u mnie prawie palpitację serca. Ona się tym zbytnio nie przejęła. Wystraszyła się lekko, ale nawet nie zapłakała i po chwili już bawiła się na nowo. Później zostawiona na chwilę sama zaczęła skakać po moim i połówka łóżku, czego też jej nie wolno robić, bo zazwyczaj kończy się to tak, jak dziś, czyli zarzyganiem pościeli, którą nota bene dwa dni temu zmieniałam. Dziś jednak nasze dziecko przeszło samo siebie i tak oddała, co nie jej, że przeciekła kołdra i zafajdało się prześcieradło i podłożona pod nim kołdra. Mamy, a właściwie mieliśmy, materac taki wyleżany, że sprężyny wbijają się nam w plecy, więc żeby uniknąć tego dyskomfortu wpadłam kiedyś na pomysł, żeby wyłożyć na materacu starą grubą kołdrę. Sprawdza się wyśmienicie i przedłuża funkcjonalność materaca o jakieś dwa lata. A wszyscy wiemy, jakie drogie są nowe materace, więc i te dwa lata cieszą. Spokojnie zmieniłam pościel, nastawiłam pranie i wysłałam połówka do opieki nad dziecięciem naszym, które nie chciało opuścić sypialni. Dziecię dało się położyć i wsadzić sobie do dzioba butlę z poidłem, co rozbudziło w nas nadzieję, że może uda jej się zasnąć i nic już więcej dziś nie zbroić (kilka innych wpadek też się jej dziś przytrafiło). Tatuś położył się obok dziecięcia i mu się przysnęło, a dziecię wykorzystało okazję na wychlapanie poidła na świeżo zmienioną pościel. Usiadłam i się najzwyczajniej w świecie poryczałam. Ten mały diabełek czasem tak potrafi napsuć krwi, że ło matko! A tatuś dopilnować nie może, ech...
No, to sobie ponarzekałam. Już mi lepiej ;P
Wczoraj się zeźliłam na walające się po kątach jednorazowe reklamówki, które używamy do różnych celów, przede wszystkim śmieciowych. I zrobiłam sobie siateczkę na te reklamówki. Od teraz nie ma prawa mi się walać po mieszkaniu żadna niespakowana i bezpańska jednorazówka!

3 komentarze:

Ewa pisze...

Magduś, chyba każda mama zna takie dni, kiedy płacze bezsilności... życzę Ci, żeby było ich jak najmniej, a najlepiej wcale! - uszy do góry :*
a siatkowa siatka - fajnista :)

Elżbieta pisze...

Ja też takie "fajne" dni przeżywałam, z Tobą, oczywiście :)Po latach będą tylko miłe wspomnienia dziecięcych wyskoków. Siatka super, chyba także sobie coś podobnego zrobię.

Jusia pisze...

Niestety każdemu zdarzają się takie dni, że najchętniej wziąć wszystko zostawić i wyjść... Będzie dobrze :)
A co do Twojej siatki na siatki - superowa...
BTW szkoda, że ja nie mam talentu żeby sama coś stworzyć :/